I co ?
I chuj...
Taki oto plan :
00.00 ciepła spokojna noc...
Ciche wyjście z domu...
Rower i jazda...
Na odwagę na skróty dobrze znaną drogą,
Lecz przy stanie ciemno jak u murzyna w dupie już nie taką znajomą...
Ale co tam idziemy pustym, kamienistym polem bez grama światła...
Najwyżej ten samochód jadący za nami nas zabije,ale raz sie żyje...
Gdy już zjedziemy z tej góry którą zdobyliśmy czas troche zabłądzić...
Ale będziemy błądzić kontrolowanie...
Osiedle domków jednorodzinnych wszystko żywe śpi...
Uliczek pod dostatkiem można pedałować pół nocy...
Ale tyle czasu nie mamy..
Po drodze spotykamy kilka rodzajów ludzi...
Typ I : Zdziwiony młody mężczyzna x2 który widząc laske na rowerze o 3.00 w nocy zastanawia się czy nie przesadził z alkoholem
Typ II : Grupa blokersów lekomanów wyśpiewujących coś pod apteką
Typ III : Zasmuceni przegraną kibice leżący na chodniku życzący smacznego
Typ IV : Kisiel, który zamiast spać lub pić piwo z kumplami głupim niefartem widzi nas w krzakach i tłumaczy,że tendy nigdzie nie dojedziemy
Typ V : Koleś w jasnych spodenkach który po chodzie zdradza że to jego kolejna tej nocy wyprawa na Bliską po piwo
Typ VI : Ostatnie niedobitki wychodzące z baru
Jeździmy tak przez dobrze znane nam ulice, których większość mijamy 2 razy dziennie...
Zatłoczone głosne..
W środku nocy wręcz martwe...
Napawamy się ciszą, spokojem, pustą drogą...
Wpadamy na pomysł by odwiedzić lata nie odwiedzaną miejscówkę kilkanaście km dalej...
Noc długa można jechać sprawdzić stare kąty..
I jest i ona...
Spokojna na wysokiej górze...
Omijamy co mamy ominąć bo zaszliśmy nie od tej str co trzeba...
Przedzieramy się sprawnie przez wysoki płot...
Turlamy się ze stromej góry...
I jesteśmy na miejscu...
Miejsce do leżenia zostało jak kiedyś...
Rozkładamy się wygodnie,
I w znajomym szumie fabryki z unoszącą się wonią "środka konserwujacego"
Skubiemy trawę i patrzymy w gwiazdy...
Wreszcie błogo...
Nikt nie denerwuje,nie marudzi...
Ptaki śpiewają piękniej niż w dzień...
Jedynie w krzakach za płotem mija nas coś z rodziny łasicowatych ...
No i Krzysiek wysłannik po pwio,którego również zastanawia nasza nieznajoma osoba...
Odprężamy się tak ok 2 godz...
Ogarnięci dziwną radością wewnętrzną,
Zastanawiamy się w tym czasie co my tak właściwie robimy...
Bo na pytanie czego właściwie chcemy od życia w tę jedną noc nie znajdziemy odp...
Zbieramy się do domu bo robi się troszkę chłodno...
Lecz ogarnia nas ochota pozostania do rana, która zatrzymuje nas jeszcze chwile...
Wracamy do domu dłuższą drogą ,
Fundując sobie jednocześnie sporą górę do pokonania...
Gdy docieramy do domu robi się jasno...
Grzecznie kładziemy się do łóżka odcinając się od świata słuchawkami,
W których sączy się stary dobry hip hop z lat szczenięcych...
Zasypiając ok 5.30...
Będąc w pełni szczęśliwym i spokojnym...
Zazdroszczę tej dziewczynie od powyższej historii...
I z racji tej zazdrości kiedyś sama wybiorę się na taki nocny wypad...
By w jedną noc odpocząć od świata i ludzi...
Bo czasem trzeba dać się ponieść...