Rozstaliśmy się dokładnie sto dziewiędziesiąt godzin i szesnaście minut temu. Teraz siedzę na korytarzu szkolnym i patrzę jak Ty zabawiasz się z Nimi. Z dziewczynami, które do niedawna uważałeś za żałosne. Gardziłeś nimi. Teraz Ja gardzę Tobą. Twoim zachowaniem. Waszym wspólnym zachowaniem. Jednocześnie rozrywa mi serce, bo do niedawna to Ja byłam tylko Twoja, to tylko ze mną chciałeś się wygłupiać, miałam wrażenie, że Ci zależało. Lecz czy tak było naprawdę...? Czy to wszystko nie jest jakąś marną szopką w której niestety uczestniczę..? Nie chcę tak żyć, chcę zmienić coś w swoim życiu, chcę wyrzucić z niego Ciebie, wszystko co związane z Tobą, wszystkie chwile spędzone razem, myśli, uczucia. Chcę, aby było tak, jakbyśmy się nigdy nie poznali. Nie cierpiałabym tak bardzo, jak cierpię teraz patrząc na to widowisko. To sprawia Ci radość. Mój ból. Moja tęsknota. Chcesz, abym się tak czuła. Aby każdy kawałeczek mojego serca zamienił się w ostrą żyletkę raniącą moje wnętrze. Jak mogę nadal kochać takiego egoistę?! Siedzę na tej cholernej przerwie i myślę o tylu ważnych sprawach...Tak bardzo chciałabym, żeby było dobrze. Żebyś wyparował z mojego nędznego życia wypełnionego Tobą. Zadzwonił dzwonek. Trzeba iść nadal odgrywać przedstawienie udając szczęśliwą i uśmiechniętą dziewczynę, którą niestety nie jestem.