Każdy z nas ma te gorsze i te lepsze dni. Każdy z nas ma chwile uniesienia i chwile słabości. Każdy z nas przeżywa wzloty i upadki. Każdy z nas czasem czuje się źle. Jednak czasem coś przytłoczy nas do tego stopnia, że cholernie ciężko nam się podnieść. Coś, albo ktoś. Wystarczy, że padnie o jedno słowo za dużo. Wychodzisz. Idziesz przed siebie. Pragniesz zostawić to wszystko daleko za sobą. Idziesz niekończącą się drogą, która w mgnieniu oka zaczyna przypominać aleję kłamstw, niewypowiedzianych słów i ludzkiego bólu. Czujesz łzy na policzkach, nie jesteś w stanie ich powstrzymać. I zdajesz sobie sprawę, że tkwisz w pułapce. Stąd nie ma ucieczki. Pragniesz jedynie chwili spokoju, samotności. Potrafisz myśleć jedynie o tym, że jesteś nikim. Czujesz się jak śmieć. Jak zabawka, której właśnie dzisiaj skończył się termin przydatności. Nie wiesz dokąd pójść. Nic nie jest w stanie ukoić Twojego bólu, który właśnie rozrywa Ci klatkę piersiową. Czujesz, że już za chwileczkę nastąpi moment, w którym rozpadniesz się na milion drobnych kawałków. A Twojej nieobecności nie zauważy nikt. Ale czy nie tego właśnie pragniesz? Czy nie o to w tym wszystkim chodzi? Żeby móc zniknąć, bez świadków, bez konsekwencji? Tak po prostu zaszyć się na pewien czas, a potem powrócić? Tylko po co? Żeby móc od nowa popełnić wszystkie błędy? Żeby znowu dać się złapać w pułapkę? Żeby znowu zaufać tym wszystkim fałszywym osobom? Nie, dzięki.
Tak bardzo dziękuję za dzisiejszy dzień - I'M OUT !
Wszystko mnie boli i nie mam tu na myśli bólu fizycznego.
Nie wiem nawet co napisać, totalna pustka.
Przepraszam za brak spójności notki, nie mogę się skupić.
Chyba zaraz pójdę spać, to najlepsze rozwiązanie.
Cokolwiek. Czekam na jutrzejszy wf, będzie fajnie.
No i oczywiście urocza niespodzianka z niemca, love.
Po jednym za wszystkie kłamstwa małe i wielkie,
I skoro już tak to lepiej idź po następną butelkę.