każde wspomnienie czegoś, o czym za wszelką cenę nie chcemy pamiętać, poparzedza ciąg zdarzeń.
idziesz przez miasto i wybierasz akurat tą ulicę. szyldy, knajpki, murek.
wiesz, że są płyty, które schowałam głęboko w szufladzie? boję się ich słuchać. boję się wspomnień. ale nie mogę ich wyrzucić.
grzanki z majonezem. już ich nie lubię.
a jak mam na sobie tą bluzke to nie przeglądam się w lustrze.
jakaś taka paranoja, która rodzi się w samotności.
samotne papierosy, wieczory, śniadania.
połóż się obok. patrz w niebo.
'zawsze śnisz o tym co nierealne'
- znowu się wkurzasz. czemu?
- skąd mam wiedzieć? znasz mnie, zawsze o coś chodzi. umarłabym bez wiecznego narzekania na coś albo doszukiwania się jakiegoś problemu.
- nie przeczę.
- no widzisz.. teraz.. teraz to coś się pieprzy a ja nic nie mogę zrobić. już miałam zacząć od nowa i łazić z maślanymi oczami, ale stało się tak, że zostałam przy tym co było. później to rzekomo mi odwaliło. oboje znamy prawdę [porozumiewawcze spojrzenie]. zostałam wolną, nieszczęśliwą dziewczynką. [żałosne, wiem] po jakimś czasie wszystko przeminęło, jak to w życiu bywa i byłam wolna i szczęśliwa jak cholera.
- ty i szczęście?
- cieszę się, że nikt mi nad głową nie wisi, nie ogranicza, że mam czas dla siebie i mogę go trwonić na pierdoły. w praktyce to wszystko trochę inaczej wygląda. swoim czasem wolałabym się podzielić, bo kiedy jestem sama to mi odbija. żeby coś zrobić potrzebuję ogromnej motywacji, teraz palę mało [czyli ile? kogo chcesz oszukać?] ale nie mogę rzucić całkowicie bo nie mam po co, , bo w sumie kto się będzie martwić o moje zdychające w zielonych oparach komórki mózgowe, zalewam się w trupa na imprezach bo generalnie cały czas coś mnie boli psychicznie. jak jestem w związku to przestaje myśleć o niektórych sprawach. jak jestem sama to analizuje, roztrząsam. ogólnie rzecz biorąc robię sobie krzywdę. mimo cholernej wolności mi brakuje tego żeby się ktoś o mnie pomartwił, przytulił a nawet poleżał obok gapiąc się w sufit.
i chciałabym żeby w końcu ktoś mnie poznał. ludzie myślą, że wiedzą coś o mnie: tak aneta, zawieszona laska, szybko się denerwuje, dużo śmieje, w zasadzie nie ma zahamowań, odważna, ma swoje zdanie. nikt nie widzi tego co się dzieje poza tym zewnętrznym wizerunkiem zadowolonej imprezowiczki, której połowa życia lata kolo dupy. to jest męczące, że ludzie ciągle przypinają ci tą samą etykietkę i jak tylko powiem coś mądrzejszego to robią wielkie oczy bo: o matko aneta jest intelektualistą.
potrzebuje być z kimś często i blisko. mówić wszystko co myślę czuję i chcę a czasem nic nie mówić, bo lubię siedzieć w ciszy.
mówiłam już, że mam pecha w życiu?
pewnie tak, ale nie zaszkodzi powtórzyć.
więc mam kurewskiego pecha.
jestem bardzo nieszczęśliwa...
zrób dobre pierwsze wrażenie? [ale po chuj?]
fisz jak zwykle myśli za mnie.
nie, nie powiem o co chodzi.
[kiedyś to przeczytam, stwierdzę, że głupia byłam i skasuję.]
(!)(!)(!)(!)