Piękna Kanadyjska pogoda dopisała - przez burzę śnieżną szkoły zostały zamknięte na dwa dni podczas egzaminów. Dlatego też, drugi semestr zaczął się dopiero w tym tygodniu, we wtorek. Egzamin z historii podobno poszedł mi bardzo dobrze. Z chemii i z matematyki nie poszło mi tak pięknie... Widziałam oba egzaminy już ocenione. Z matmy mnie nie dziwi, bo egzamin był bardzo trudny - w końcu był to mój pierwszy uniwersytecki egzamin. Z chemii wszystkim poszło źle bo baba to jędza. Serio - legenda szkoły. I dzięki Bogu już mnie nie uczy, wredna baba =__=
Pierwszy tydzień drugiego semestru mam już za sobą - Ponownie ranek zaczynam od chemii, potem angielski, biologia, Extended Essay i Theory of Knowledge. Ach, życie jest piękne - biorę 4 klasy z 12 klasą (jestem w 11) więc uważam się za lekkiego geniusza xD
Mam Semi-formal niedługo - taki bal szkolny urządzany co roku w jakiejś hali gdzie wszyscy przychodzą w strojach wieczorowych. Nie wiem jednak, czy uda mi się pójść bo:
1. Nie mam ładnej kiecki - mam jakieś z przed roku i dwóch lat...
2. Nie ma mnie kto zawieść. Bo tata będzie w Polsce.
Tak proszę państwa. Mój tata leci do Polski. Ma jakąś konferencję więc leci. Ech, ta moja zazdrość...
Na zdjęciu: Ja i moja miłość <3
P.s. Na Walentynki będę wszystkim rozsyłać miłość w postaci życzeń, serduszek, czekoladek i Bóg-wie-czego. Wam też pewnie coś głupiego napiszę :)