Tak, to bardzo brzydkie uczucie. Najbrzydsza z całego dosc groteskowego stanu jest niemożność pozbycia się tego wszystkiego. Cały czas próbuje strzepać je jak jakieś paproszki, wyjątkowo uparcie tkwiące na moim ramieniu. I ciągle siedzi, na mnie we mnie. Wydaje sie powoli materializować. Przybiera dziwne postacie, ściska wnętrzności i niszczy wszystko co tylko kiedyś miało jakąkolwiek wartość.
Tak bardzo go w sobie nie chce. Nie chce słuchać jego zdradliwych podszeptywań... Czasami boje się, ze to nie ono jest złe, to ja.