i zaczęło się znów. tutaj.
tata wrócił dziś do domu i od progu do mnie wołał.
nie żeby to było jakoś szczególnie dziwne..
ale nieczęsto razem jesteśmy w domu.
odgrzaliśmy sobie pizzę.
usiedliśmy przy stole.
i po prostu rozmawialiśmy.
tata mówi "ale wiesz natalia, dziś rozmawiałem ze znajomym.".
ja "mhm. i?"
tata "i on mówi, że w korei nie będzie ci za łatwo. dużo obowiązków.".
ja "zdaję sobie z tego sprawę.".
tata "i wogóle nadal kobiety nie mają tam łatwo.".
ja "wiem.".
czyli ogólnie rozmowa na temat mojej przyszłości.
w domu to temat drażliwy.
mama go nie lubi. wzrusza ramionami.
bartek w londynie. ja w seoulu.
ale! no.. ale. do tego jeszcze w miarę daleko.
cieszymy się. nie cieszymy. cieszymy?
weekend upłynął pod znakiem jenny-i-aki-pogromczynie-karaoke.
nadal uważam, że nasze wykonanie "only human" k'a było po prostu idealne.
ale chyba nic nie przebije mojego wycia przy "aitai.. aitai.." uedy. o!
terez powrót do nauki. a potem nordic walking.
annyeong!