Żaden Taj Mahal, żaden cud świata chyba, fort, zamek nawet, nie żadne z nich nie miało sposobności odcisnąć się w moich myślach, tak jak ludzie, którzy stanęli na mojej drodze.
Ci, których spotkałam stali się inspiracją do działania, pokazali, że teraz jest czas na marzenia, więcej na ich realizację nareszcie. wolni od porównań a po prostu otwarci na głos przeznaczenia(?), spokojni i dobrzy.
Ci, których dane mi było spotykać co dzień, rozmawiać, śmiać się do rana, rozważać, gambe'ować(?), tych których mogłam obserwować w swojej pracy, spełniając obrządki, modląc się, tych, którzy Nam błogosławili, tych którzy chcieli nas oszukać, tych z którymi tańczyliśmy do rana, tych którzy tłumaczyli Nam swoją kulturę, tych, których nie rozumielismy.
Tego mi brakuje.
Zawsze będę za tym tęsknić, za prostotą, za tym, że nie mamy za dużo a i to wystarczy, że wstaje rano i powoli zaczynam dzień, jemy to samo co zwykle, potem obgryzamy cynamonowe drzewo, te same wczorajsze ubrania, zniszczone już i brudne. leżymy na ulicy, zatrzymuje się traktor. jedziemy.
choć jeszcze jeden taki dzień.