Wiecie co jest trudne? Trudne jest życie artysty! Samo bycie artystą jest trudne, szcególnie, jeśli jesteś w stanie robić, kurwa, wszystko i chcesz angażować swoją osobę na różnych płaszczyznach sztuki. I twoja doba ma TYLKO 24 godziny i możesz zaangażować się tylko w kilka działań, i robić tylko trzy spektakle, i robić jeszcze mniej prac i rezygnować z innych dziedziń, bo trzeba jeszcze pracować nad techniką - po prostu. Ale czekasz na efekty, próby, na premiery, ale w międzyczasie cały zapał chuj strzela bo musisz jeszcze ogarnąć te wszystkie przyziemne, proste sprawy. Bo musisz leźć do nudnej pracy (jakbyś wystarczjąco nie zapierdałał, ale zapierdalasz, żeby na ten zapierdol zarobić), jeść i ogarnąć się, żeby zachowywać się i wyglądać jak w miare normalny człowiek, bo przecież zamkną cię w wariatkowie. Wieczorem albo w trmawaju musisz jeszcze coś przeczytać i obejżeć, a raczej zorientować się, żeby udowodnić idiotom, że możesz być artystą, bo przecież tylko lieratura może być źródłem ispiracji! Oczywiście trzeba się jeszcze uczyć... czegokolwiek, żeby mieć czym zarabiać, bo sztukę powinno się podawać na tacy.
I są tacy, co pytają się: "po co?". Mówią: "zrezygnuj", "odpuść", "wybierz <<zawód przyszłości>>". Ale świat nie składa się tylko z cyferek. Z cyferek składają się komputery, systemy operacyjne, bazy danych. Świat działa teraz jak system, jak maszyna, ale jest zrobiony z ludzi. A ludzie nie są cyferkami. Ale nakupowali sobie mnóstwo tych cyferek (kosztem połączeń nerwowych, jak się domyślam) i nie wsyatrcza im już na odrobinę człowieczeństwa...