Chroń mnie, broń mnie.
Nakarm mój lęk, niech odejdzie.
Oblej swoim magicznym pyłkiem
moją krzywdę.
Lęk wżera się potworny w mej wiary otwory.
Piecze niebieskim tynkiem, ropieje dusza moja.
Niech na Twój odzew głośny nieczystość się schowa.
Odkaź mnie.
Serca zegarem tyka co pół minuty,
odliczając do Twojego oddechu już nie na karku,
lecz na mojej szyi.
Będę Ci mówić uczucia na głos, wierszem.
Aż wszystko stanie się piękne i pierwsze.
Nie zawieją mych myśli białe, skrzydlate demony.
Księżyc sztokholmski wybieli nam płcie.
Nie czerwone róże dopełnią nam warg.
Niebo puszystymi uszami chmur posłucha
łaskawie o miłości.