W związku z tym, iż dziś jest dzień Kibiców Cracovii, postanowiłam dodać notkę o piłce nożnej :)
Jak zapewne wszyscy wiemy, piłka nożna jest to najpopularniejsza na świecie gra zespołowa. W grę przypominającą dzisiejszy football grali już mieszkańcy starożytnej Grecji i Rzymu. Wiadomo, że rzymska gra przypominająca współczesną piłkę nożną nosiła nazwę harpastum i najprawdopodobniej była niczym innym jak przyniesioną z Grecji grą znaną jako episkyros. Dyscyplina ta powstała prawdopodobnie dwa tysiące lat przed naszą erą. Polegała ona na tym, że dwie drużyny nagich Greków uganiały się za kawałkiem lnianej piłki przenoszonej w rękach na pole przeciwnika. Z biegiem czasu gra jednak ewoluowała i piłkę zaczęto też kopać. Co ciekawe, dyscyplina ta była uprawiana także przez kobiety. Wiele starożytnych dokumentów odnalezionych w Chinach sugeruje, że poza prochem strzelniczym i sztukami walki naród ten wynalazł również najpopularniejszą obecnie na świecie dyscyplinę sportu. Popularna rozrywka nosiła nazwę cuju, co znaczy ni mniej, ni więcej, jak piłka kopana. Samo cuju dzieliło się zaś na dwa style: zhu qiu oraz bai da.
Ten pierwszy przypominał współczesną piłkę nożną, ale w nieco bardziej prymitywnej wersji. Dwie drużyny, składające się z 12 do 16 graczy, za pomocą nóg za wszelką cenę starały się kopnąć piłkę przez dziurę w zawieszonym nad ziemią kawałku jedwabnego materiału. Rozgrywki zazwyczaj miały miejsce przy okazji urodzin cesarza bądź ważnych wydarzeń dyplomatycznych.
Bai da było już trochę bardziej skomplikowane i w efekcie przypominać mogło nieco film kung-fu, którego akcja toczy się na starożytnym boisku. Kopnięcia można było wykonywać metodą na Chucka Norrisa, czyli z półobrotu, a najlepiej z pełnego obrotu. O zwycięstwie zaś decydowała... liczba fauli.
Wygrywała drużyna, która zdołała wykluczyć z gry większą liczbę zawodników strony przeciwnej. Niewątpliwa widowiskowość i zdecydowanie większe emocje towarzyszące tej grze sprawiły, że stopniowo zaczęła ona wypierać swoją bardziej pokojową kuzynkę. Aztekowie traktowali więc grę jako ofiarę składaną bogom. Często finał był taki, że przegrana drużyna szła, krótko mówiąc, na rzeź. Jej zawodnicy byli bowiem żywcem patroszeni z wnętrzności. Te żywe ofiary miały zaspokoić któreś z bóstw łaknących krwi.
Bardziej cywilizowana wersja tej gry, już bez składania ofiar, do dzisiaj jest uprawiana w Meksyku pod nazwą ullamalitzi. Archeolodzy znaleźli w tym kraju ślady świadczące o tym, iż była ona znana grubo przed nasza erą. Najstarsze boisko, które wykopano w północnym Meksyku, ma ponad trzy i pół tysiąca lat.
Niewiele jednak brakowało, a sport ten wyginąłby bezpowrotnie. To za sprawą hiszpańskich konkwistadorów. A dokładniej przybyłych wraz z nimi księży, którzy nie tylko nawracali siłą dzikie - ich zdaniem - ludy, ale i traktowali grę jako element pogańskich rytuałów, które za wszelką cenę trzeba było wyplenić ogniem i mieczem.