Nigdy nie podsumowywalam przed sylwestrem roku, który właśnie mija, ale Koron mnie natchnęła. Nie chcę, by się kończył, a na pewno nie chcę go zapomnieć, a z moją pamięcią różnie bywa, dlatego to piszę.
Gdybym zrobiła to parę dni temu, pewnie ta notatka nie byłaby tak optymistyczna, ale dzisiaj nic nie jest mi w stanie zepsuć humoru. Kiedy spojrzy się z dystansem na swoje życie, nie wydaje się ono aż tak smutne i żałosne. Popełniłam mnóstwo błędów w tym roku i podjęłam wiele nieprzemyślanych decyzji, ale niczego nie żałuję, bo gdyby nie one, nie znalazłabym się tu, gdzie jestem teraz.
Tyle wspomnień, tyle łez i uśmiechów, uścisków, pocałunków, nowi ludzie, nowe miejsca. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam za tak wspaniałą rodzinę i przyjaciół.
Ledwie pamiętam początek 2011 roku. Wiem, że miałam moje Misie przy sobie. Didu! Tyle lat razem, zmieniłśmy się, a jednak trzymamy się razem, mimo wszystko. Tak silnej przyjaźni nie można od tak porzucić, nie można. Potem skopana matura, o której chcę zapomnieć... i zaczął się nowy okres w moim życiu. Pewne rozdziały zostały zamknięte, zmieniło się moje otoczenie. Cieszę się, że spędziłam tak wiele beztroskich chwil. Żadnego strasu, żadnej presji. Części nie pamiętam zbyt dobrze, ale tak to jest z Agatą w jej mieszkaniu. Kochany zbok. I moje Pysie, ależ ja ich kocham. Wszystkich razem i każdego z osobna.
Właśnie w tym roku poznałam Mruczusia. Nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie, gdyby nie te 19 buziaków, gdyby jej nie było. Pomaga, wspiera, kocha. Przyjęła mnie taką, jaka jestem ze wszystkimi wadami. Kocham i ją, i nasze poważne i szczególnie te durne rozmowy. Oby to trwało. Oby była szczęśliwa z Siedlaczkiem. Oh, Szwagier, Gumcio, Misie, moja Susu kochana, SI, Owca, Piąta, Zony, Malinka, Żuczek... Wszystkim im życzę jak najlepiej.
Warszawa! Ah, Warszawa. Całkiem inna rzeczywistość, tak wiele się zmieniło.
Kolejna cudowna osoba. Klamka! Bez niej chyba już dawno dałabym się pochłonąć przez to miasto. Nasze rozmowy bez końca o wszystkim i o niczym, "wyprawy", jęczenie, leniuchowanie, wręcz gnicie w łóżkach, me gusta. Może mówić do mnie "chuju" i tak ją kocham.
Mamusine obiadki, ależ ja tęsknię za domem, za Zamościem. Mamusia...Adam... Rozkoszuję się każdą minutą spędzoną z nimi, mimo że nie mówię tego na głos.
A co UKSW, to nie mam pytań i tyle na ten temat. Borysowe pierniczki, Jacuś Placuś i karne kutasy z Artkiem umilają mi jakoś czas spędzony w tej JAMIE ZŁA. A Dziekanowi wsadzę głowę do pralki.
Jeszcze Konstancin, ależ to są wspanili ludzie. FD! "Ty, kurwa, drzewa" i panda! I któś jeszcze... Nie da się tego wszystkiego opisać słowami, to trzeba przeżyć.
Strasznie to wszystko nieskłade, ale miło było powspominać, pisząc to.
Dzisiaj się uśmiecham i cieszę się z tego, jak wszystko się potoczyło. Kocham, tęsknię, uwielbiam.
HEPI NJU JIR!