Nasenne tabletki, tabletki na dzienne
Bezsenne są noce, dni beznadziejne
Chwiejne nastroje, rozstrojone myśli
Blednące blaski, gasnące błyski
Sprały się kolory, marzenia zszarzały
Splendor jest chory, stary i spłowiały
Przyszłość płonie w gorączce, niknie w dymie
Pewność ma zerwane mięśnie, traci siłę
Silna wola jest wątła i słaba coraz bardziej
Woła o pomoc, a i tak wiadomo, że skończy w barze
Uniesienia są już tylko etylowe
A spełnienia krótkie i przypadkowe
Nie potrafisz się posklejać, jesteś w częściach
A zamiast serca krwawi tobie tylko kawał mięsa
Uczucia wyschły, złudzenia prysły
A żar zgasł zduszony w popielnicy
Strach się zakrada, rozsądek milczy
Łzawy deszcz pada, samotność niszczy
Szklanka, możesz ją czule dotknąć
Napełnić z uczuciem, ogrzać to i połknąć
I papieros to co dzień jedyny ogień
Który grzeje twoje dłonie
Muska usta i otula dymem
Piąta, szósta z godziny na godzinę
Czas rozwleczony wisi na zegarze
Snuje się leniwie jak gęsty dym w pustym barze
Spadłeś z dachu swych własnych pragnień
Ale nie złamałeś karku chociaż czujesz, że jesteś na dnie
Wiesz co? powinieneś sobie przemyśleć to wszystko
Pamiętaj, wiesz co?