Drogi pamiętniczku,
dziś drugi dzień wiosny. Nic nadzwyczajnego. Dzień jak co dzień. Jeśli chodzi o pogodę to w ogóle nie jest wiosenna. Pochmurno, zimno i przygnębiająco. I żadnych szans na jakiekolwiek polepszenie. Przynajmniej na razie. Wiesz, pamiętniczku, to już minęło pół roku jak mieszkam w W. Nie jest źle, a bałam się, że będzie gorzej, że po tygodniu będę chciała wracać. Okazało się, że dobry wybór studiów pomaga wydatnie w powolnym przezwyciężaniu objawów doła. Chociaż... Ach, nie ważne. Ale dziś mi się zrobiło znowu jakoś smutno. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, ze nie dam rady przyjechać i być (po raz pierwszy od wielu lat) na urodzinach mojej przyjaciółki? A może przez tą podłą pogodę, która dobija po prostu? A może przez głupi temat o miłości na zajęciach? Może dlatego, że martwię się o Maleństwo? Sama już nie wiem. A może z prozaicznego zmęczenia?
I tak sobie siedzę i leczę się Skandynawią. Herbatką od Cataliny, pamiętniczku, jeśli nie wiesz.
Za oknem szare niebo, ale kiedyś musi być lepiej?
papa.
Twoja M.
A ja się czekoladuję. To oznacza tylko jedno- walka z nadchodzącym dołkiem. Będzie lepiej. Będzie bo musi.
Herbata czarna myśli rozjaśnia...
Szukam, szukania mi trzeba w domu gitarą i piórem, a góry nade mną, a góry nade mną jak niebo, a niebo nade mną jak góry...
Bo w górach, jest wszystko co kocham...
Szary nieustępliwy granit i miękkość trawy...
Zimny wiatr i ciepło promieni słonecznych...
Emocje nienazwane...
Tulę mocno:*
Witam Odnalezionego:* besitos pa ti
[i]PS. Nigdy nie będzie mnie stać na domek we W. w pewnej cudnej, spokojnej dzielnicy... Chyba że obrabuję bank ;) co jest mało prawdopodobne, ale kto wiem, może trafię na faceta z furą kasy ;)
:*[/i]