Wolne dni.. aż dwa. Jakoś mało cieszą bo jest świadomość że zaraz praca. Jeszcze się nie nauczyłam z nich cieszyc. Jest ciężko ,na każda pierdołkę trzeba zwracać uwagę bo można dostać niezły ochrzan :/ Przynajmniej ciężko będzie znaleźć oddział na którym jest ciężej. I chwilowo mi się odechciało starać. Chociaż poddawać się nie mogę, ale muszę się trochę zdystansować bo na łeb. Ludzie wredni co było przecież oczywiste ale jakoś naiwnei myślałam że wszyscy prawie są w miarę w porządku. Jestem młoda ale chociaż się już jedego w życiu dobrze nauczyłam: nawet jak ktoś się wydaje i jest miły i ok może się to zmienic w każdej chwili więc nie ma się co za bardzo do tego przywiązywać. To jest smutne ale taka prawda. A wgl po porażce jest się strasznie ciężko pozbierać i iść dalej z podneisioną głową. Bo wszyscy patrzą, komentują i by chcieli żebyś leżał sobie dalej a oni się będa lepiej czuc. I to są ludzie których praca polega na pomocy słabszym, na podaniu ręki zamiast odwróceniu głowy. No ale to jest teoria tej pracy, praktyka to co inne. Dużo tych kobiet jest pewno po prostu zmęczona bo w tej pracy duzo energii wyparowuje i fizycznie i psychicznie. To drugie szczególnie. A siła do działania bierze się właśnie z naszej psychiki więc skąd ją brać skoro jest ciągle wystawiana na próbe.
Mój jest w pracy i nawet mi się już nie chce myśleć że coś tam się dzieje bo na pewno tak jest i co tu zrobić. Nie chcę tak. Jak jest strata zaufania, mimo że juz tak dawno temu bd niepewność caly czas. Mam na to za słabą psychikę. Brak mi spokoju i dystansu do emocji. Przemek miał rację: nie masz dystansu, a on często w życiu tyłek ratuje. Somebody teach me. Please.