Kolonia, katedra. 13 stycznia.
JA CHCĘ JESZCZE RAZ!!!
Widziałam obraz z facetem podobnym do Freda i miałam na niego ochotę. Nie na Fredka - na obraz.
I oglądałam filmy, które potem mi się śniły. "Wszystko gra" ze Scarlet Johanson był zdecydowanie najlepszy.
I łączyłam ból lewej nogi z piosenką Bushido. Disco na łyżwach i dwa upadki. To i tak mało.
I grałam w bilarda na prostym stole, co mnie jednak przerosło i nie trafiałam w bile. Bo u Waldka jest wszystko maksymalnie krzywe.
I grałam w Duo. "Nasza gra".
Mamy też "nasze lody" - Haagen-Dazs. A co za tym idzie - smutno mi cholernie, bo w Polsce ich pewnie nie dostanę.
Kręgle to ból. Aczkolwiek na sześć osób byłam czwarta. O dziwo palce nie utknęły mi w tych dziesięciokilowych kulach.
I było naprawdę świetnie i nie chciałam tu wracać. Ryczałam do samego Dortmundu.
I oglądałam "Seks w wielkim mieście", co mnie pochłonęło do reszty. Muszę załatwić sobie wszystkie odcinki. Tym razem po polsku.
I Sanda będzie w ciąży z tym facetem, z którym się przespała na wieczorze panieńskim. I się pewno zabije. Tak, tak, niemieckie telenowele również wciągają.
(I Bu z jakąś laską ma podobno najbardziej romantyczną piosenkę w niemieckim notowaniu. Też się zdziwiłam.)
I mam zdjęcia. Co prawda większość nie jest robiona na oh i ah, tylko na pamiątkę, ale są.
I Niemcy są cholernie przystojni.
Bliźniaki szczególnie.
PYYYYYYYYŚKUS :(
"BIS MORGEN", "TAK, BIS MORGEN".