Przez cały dzień nic nie jadłam bo nie miałam na to czasu. Wróciłam z uczelni a chłopakom zostały gotowane ziemniaki z obiadu. Podsmażyłam je, polałam ketchupem. Były zajebiste.
...ale nagle odezwał się ten głos w mojej głowie.
Poszłam do kuchni, rozpuściłam sól w wodzie, wypiłam i wszystko wylądowało w ubikacji.
Muszę na prawdę dużo schudnąć, tak aby inni zaczęli na mnie zwracać uwagę...że schudłam.
Gdybym była chora albo przynajmniej niektórzy by zaczęli mnie o to osądzać byłoby to też wytłumaczeniem dla mojego zawalonego roku.
Bo ja naprawdę dużo się uczę. Mam raczej dobre stopnie, ale dlaczego będę miała dwa warunki? Nie mam pojęcia chociaż bardzo się staram. I to mnie boli. Niektórym wszystko przychodzi tak łatwo...
Na dodatek jestem sama. W nikim nie mam wsparcia. Czuję się odtrącona przez życie towarzywskie a we własnym domu jak intruz.
Gdybym była szczupła, może kogoś bym miała, nie czułabym się skrępowana na imprezach, podobałabym się, byłabym SZCZĘŚLIWA.
Ludziom szczęśliwym wszystko lepiej idzie.
A tak się cieszyłam z tego kierunku... I wszystko straciłam.