Ehhh... jak to zwykle bywa w moim przypadku ciężko się jest mi zabrać do napisania następnych wywodów związanych z moją szarą, tylko z pozoru, egzystencją :P Popychany niosącym się przez czanieckie pola głosem fanów oraz własną samodyscypiną zdecydowałem się jednak coś tam szkrobnąć.
W sumie to stosunkowo dużo się działo w czasie, który minął od ostatniej notki, ale to już chyba jedna z cech charakterystycznych tegoż bloga. Stawiam na jakość, a nie ilość... czy mi to wychodzi to już nie mnie oceniać. ;)
Niechaj pomyślę chwilkę o tym co stało się począwszy od naszego pięknego i jakże uwielbianego Dnia Niepodległości... Mhmm... jakiś szlaban chyba miałem za 15-minutowe wejście do Mimozy za rzekomo darmowe wejściówki (:D), oprócz tego, jak przystało na patriotę i kibica, śledziłem w Chorzowie mecz naszych z Belgami, dobrze że strzeliłem te 2 gole, bo mogłoby być ciężko :) Wiadomo, że ostatnio najgorętszym tematem na ustach wszystkich uczniów naszej poczciwej szkoły jest ubiegłoweekendowy półmetek. :D Chyba wszyscy, którym zależy na głębszym wtajemniczeniu dopytywali się wszędzie i tak zaborczo, że poznali wszelakie tajniki tej przezajebistej imprezy. Z tego zacnego miejsca chciałbym podziękować
parze organizatorów, odwalili kawał ciężkiej i owocnej roboty, muszę szczerze przyznać, że takiego party nawet ja bym nie spłodził. :D Tak więc gorące buzi czy tam więcej o ile chcecie od szanownego Mumina :* Wszystko było zgodne z Biblią, Koranem, komiksami Kajko i Kokosz i z ogólnie przyjętymi normami imprezowiczów.

Impreza ta pociągnęła za sobą kilka konsekwencji, nie będe przytaczał ich nazbyt głośno, aby niektórych osób nie dotknąć bezpośrednio. Postaram się jakoś przekazać, te które dla mnie coś znaczą. Tak zajebiscie się cieszę, że nie byłem w pewnych miejsach, że dane mi było być gdzie indziej i nie odwaliłem jakiejś gały jak to się zdarzało ;) Jednak sentyment do tej sali w Malcu mam, wszelakie przedsięwzięcia ktore się tam odbywały uważam za udane - głownie ze względu na ludzi, z którymi jest okazja przebywać podczas takich wypadów, wiadomo że wszystko inne się kryje jeżeli jest z kim się bawić i śmiać się, bez ludzi natomiast najlepsza z pozoru biesiada staje się do dupy :P Aż się zastanawiam czy tam się na Sylwestra nie wybiorę :P Nie ma chyba co się nazbyt rozpisywać na tematy psychologiczne, chociaż to chyba moja mocna strona (teścik z panią psycholog 15/15 inteligencja emocjonalna o_O), na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz trzeba się cieszyć chwilą - jak to w sumie mam w zwyczaju - i znaleźć jakiś temat na filozoficzno-egzystencjalne wywody do następnej notki.
Edit:Albo nie, coś z duchowej sfery też być musi! O wspomnieniach dziś, bo bezpośrednio wiążą sie min z półmetkiem. ;) Zawsze wychodziłem z założenia, że wspomnienia te są bardzo ważne w życiu każdego z nas. Wiadomo że, tak jak i większa część naszego życia, dzielą się one na te dobre, które wywołuja u nas uśmiech i lekkie rozmarzenie oraz złe, zwykle przypominające nam o błedach popełnionych kiedyś lub o innych mniej przyjemnych rzeczach... Chyba każdy chciałby mieć same dobre wspomnienia, ja nie będę się wyłamywał z tego stereotypu - kiedy jest źle często wraca się do chwil z przeszłości, ale lepszych, nie koniecznie takich samych jakie chcielibyśmy przeżywać w chwili obecnej, ale takich, które przypominają nam o pięknych i pełnych radości zdarzeniach, ludziach, rzeczach, miejscach... Wspomnienia pozwalają nam zapomnieć o tym całym pełnym zła i nieprzychylnym chwilowo świecie, pomagają dostarczyć nam utracone częściowo poczucie własnej wartości oraz zwalczyć negatywne emocje. Nie można jednak żyć wspomnianiami, cały świat nie zatrzyma się jeżeli my staniemy w miejscu i myślami będziemy zapatrzeni w przeszłość. Wspomniania winny być swego rodzaju piękną odskocznią od tego, co nas uderza i z czym nie chcemy mieć już do czynienia, powinny dawać one nam siłę, aby przezwyciężać te przeciwności i zdobywać kolejne piękne chwile, które mogłyby być przywoływane przez nas kiedyś gdy nie będzie tak dobrze... A złe wspomnienia? Wyciągajmy wnioski i jeżeli nie da się ich obrócić w coś przyjemnego to wyrzucajmy daleko...