Nie pisałam tydzień, co znaczy, że było dobrze. No właśnie. Było. Znowu powracają czarne chmury. Samotność kurwa. Dziękuję Ci kochana przyjaciółko, że po raz kolejny masz mnie w dupie. Pierdol się. Hehe. Tyle w temacie. Tak więc siedzę sobie cały weekend w domu, samotnie. Co z tego, że jest rodzina, jeżeli tak naprawdę jej nie ma? Przez chwilę poczułam, że jestem silniejsza. Silniejsza sychicznie. Tak naprawdę się myliłam. Nic się nie zmieniło.
Staczam się. Kreski lecą jak szalone. W zaskakującym tempie. Krew to fajny widok. Niedługo %% i zapominamy o przykrościach.