[nie, on się nie mył. on tak spał.]
Ignorując zdrowy rozsądek przeprowadziłam psychologiczną rozmowę z kotem. Co mnie zadowala - w kluczowych momentach miauczała, lub pomrukiwała ze zrozumieniem. O czym mówiłam? O tym jak bardzo chciałabym się z nią zamienić rolami. Spać cały dzień, ganiać po podwórku i od czasu do czasu oddechem zadusić mysz.
Ona tylko spoglądała mądrze na moje chaotyczne poszukiwania stroju galowego.
Później z lekkim oburzeniem podążała wzrokiem za mopem, który zostawiał za sobą na podłodze mokrą smugę.
Jakkolwiek by to nie wyglądało, poczułam się po tym lepiej.
Obudziłam się ze smutną myślą, że wakacje się skończyły. Od kilku dni widzę tylko to. Najbardziej boli mnie to, że znowu trzeba będzie wkładać tak wiele wysiłku, a efekty i tak będą niezadowalające. Że znowu będę widywała Cipki na korytarzach, że dojdą nowe Cipki [zawsze tak jest] i że będzie jednym słowem chujowo. Już mi brakuje tych spotkań z Piotrem... Wstawania o której się chce. Nie pogram w Wiedźmina, bo czasu nie będzie.
Aura jest smutna, a ja się nudzę. Z nudów grałam nawet w Metro, ale strzelanie do mutantów po jakimś czasie zaczyna się nudzić. I pozostaje tylko ból brzucha.