Z serii: O, przeszłości - wróć.
Tak strasznie mam ochotę porysować. Skończyć wreszcie Wiedźmina, którego kończę od wakacji. Nabić expa na JD i mieć w dupie to czy jutro będzie kartkówka. Fajnie jest chodzić do dobrej szkoły, ale ciężej znieść ten nieludzki zapierdol. Bo ja ucius w licjee nomier wosiem i mnje szestnadcats ljet. A maja sjemja niebalszaja i mojemu kotku pjats nóżek.
Wszem i wobec pozdrawiam wszelkie wątroby, enzymy trawienne i szwaba, któremu się nudziło i musiał napłodzić to swoje prawo rozcieńczeń.
W dodatku wychowawczyni nie ma i tęskno mi do wuefu.
Utyła kilogram.
59 kg to dramat :C Ale...
Jedyną odskocznią jest Książę. Borze, Piotr... Jak dobrze, że jesteś. Jak dobrze, że potrafisz mnie podnieść i podrzucić wysooooko. Że nosisz mnie na plecach i znosisz fochy. Że miałam komu uszyć kotka, że pomogłeś mi jak zwykle na sprawdzianie z historii i że pomożesz mi w sobotę umyć okna. Że dzięki tobie mogę spojrzeć na świat z innej perspektywy. <3
Kocham mamę, bo nie robi mi kanapek z kalafiorem. Mam skórę. Nowe buty. Fryzurę z gimnazjum. I chodzę w krótkich spódniczkach.
Pół roku zmian, po pół roku wyjdzie wreszcie gazetka.