Nie wazyłam się. Zawaliłam!!!
Przed chwilą wrócili rodzice i kazali mi zjeść obiad, wykręcałam się, że już jadłam, że nie mogę, nie lubię, ale oni oczywiście wiedzą swoje!
Żeby to chociaż było coś normalnego! , ale nie! Porcja frytek i kotlet = 700kcal!!
Czuje się tak jakbym conajmniej milion pochłonęła. Czuje ten tłuszcz w gardle! Ble..
A zapomniałam o bananie + 110kcal i 200, które wcześniej zjadłam.
W sumie 1010kcal!! Boże kochany! Jestem teraz taka tłusta!
Chyba nie muszę mówić, że dzisiaj już nic nie zjem tak samo jutro do 100kcal i ćwiczenia!
Dużo, dużo ćwiczeń. Dzisiaj zrobiłam a6w, 8 minut legs,abs, godzina roweru stacjonarnego i własne ćwiczenia. Nie wiem ile spaliłam. Już nigdy się nie dam, nawet jeżeli miałabym rzucić talerzem o ścianę nie będę jadła!
Okey, dobra trochę sobie tu ponarzekałam, ale nie ma co się dołować, trzeba działać i się nie opierdalać.
Bilans na jutro:
śniadanie- chrupkie z cieńutką warstwą serka białego - 20kcal
obiad-100gram warzyw na parze - 29kcal
kolacja-chrupkie z cieńutką warstwą serka białego - 20kcal
suma- 70kcal i do tego może pare winogorn I TYLE