W poniedziałek masakra, nie dość, że zrobiłam z siebie pośmiewisko, to jeszcze mam po nim taakie zakwasy..
We wtorek taki fajny lajtowy teren, chociaż tereny, nie powiem, słabsze od wieelkich łąk na obozie ;/
Wczoraj powtórka z rozrywki, czyli także masakra. Skakaliśmy, ciasto do upieczenia (nie tylko moje! :D) ale w końcu po walce na śmierć i życie przeżyłam!
Dziś za to duże zaskoczenie, gdyż pojeździłam Colorado. Fajny z niego konik, chociaż nie obyło się bez prób zrzucenia bezbronnego jeźdźca :D:D
W sobotę zawody. Brr.
yyy WSPOMINAM O ZOSII XD