Zdałam sobie sprawę, że mam chyba zbyt dużą pojemność serca, bo nawet sprawy sprzed czterech lat, a nawet i więcej wracają jak nieszczęśliwie wyrzucony bumerang.
W ciągu ostatniej garści dni, moją głowę, marzenia senne a nawet oczy [!] okupują trzy historie miłosne.
Żeby było śmieszniej...
moje własne.
Wszystkie (niby) takie same a każda zupełnie inna...
Choć według mojego umysłu, sumienia, wątroby czy innych organów które nie nazywa się serce, wszystko już dawno za mną...
No właśnie...za mną...
Jestem chorym przypadkiem społecznej całości.
Moli chyba do końca życia będzie zazdrosna o każdy swój poważniejszy obiekt westchnień. Zdradzę tylko że tych poważnych było trzech, nie koniecznie ostatnich...
Póki co, to tylko jeden z moich chwilowych "wspomnieniowych" nastrojów.
Oby szybko minął.