Nie odezwę się przed jakąś konkretną zmianą. Nie ma sensu wciąż pisać o tym samym. Ta zmiana na pewno nastąpi. Potrwa to jakieś 2 miesiące. A co będe robiła w tym czasie?
Będę się śmiała, jadła, z całych sił udawała szczęśliwą i chroniła się przed całkowitą samozagładą.
Chcę kochać i oddychać.To nic trudnego, a jednak wymaga nie lada wysiłku.
Pytania: Jak mogę Ci pomóc?, są zbędne. Nikt nie może mi pomóc oprócz mnie samej. To wszystko siedzi w środku.
Ja tu nie mówie o uzdrowieniu, o nie. To jedynie odwyk.
Mam nadzieję że wraz z ciepłym wiatrem i pierwszą zielenią moja dusza narodzi się na nowo. Bo teraz jestem jakby w uśpieniu.
Muszę podciągnąć kilka spraw i je ułożyć, bo ten chaos niszczy od środka.
Myślę, że aktualnie jest kilka rzeczy, które mimo wszystko zasługują na więcej uwagi niż moje wewnętrzne rozterki.
I chciałabym bardzo powiedzieć, że to wszystko po mnie spływa, i że mówie to ze spokojem, ale tak nie jest.