Lód. Mróz. Klocek. Pije jeden dzień w tygodniu. Jest ciężko, ale daje radę. Jeżeli chodzi o stosunki ze swoją narzeczoną - dalej embargo emocjonalne. Dzieki mojemu nowemu trybowi życia (praca w hucie, program 'Pełna regeneracja') zacząłem cieszyć się z tzw. małych przyjemności. Cieszy mnie to że, np. wypiłem dzisiaj 5 piw z kumplami i było fajnie. Cieszy mnie to, że mam w lodówce serek topiony o smaku papryki. Cieszy mnie to, że po pracy kładę się w łóżku i zamiast użalać się nad sobą po 12 piwach - czytam. Czytam np. traktaty Sun'a Tzu albo Nietzschego albo Waldzia Łysiaka co go dostałem od mamy pod choinkie. Cieszy mnie to, że mam pościelone łóżko i świerzą pościel. Cieszy mnie, że są jeszcze ludzie na tym świecie którzy o mnie myślą i im na mnie zależy. Cieszy mnie to, że jutro se zrobie na śniadanie jajka na boczku i że będą zajebiste. Gdy człowiek pije nie dostrzega tych rzeczy. Wszystko jest obojętne. Liczy się tylko jedno - progresywna podróż w odchłań.