Brakuje sił.
Przecież w marzeniach miało być lepiej...
Marzenia generalnie można roztrzaskać, bo nic z nich mi nie przychodzi. Nie jestem cierpliwą osobą, nie potrafię długo czekać, walczyć do końca. Zbyt łatwo się poddaję? - zawsze tak było. Nie mam silnego charakteru, choć i tak w porównaniu z tym co było jestem niesamowicie silna...
Silniejsza o jakieś 200% niż kiedyś. Ale dla "zwykłego" człowieka to i tak niewiele.
Nigdy nie będę normalnym, spokojnym, pewnym, szczęśliwym człowiekiem. Nie pisany mi taki los najwyraźniej.
Trzeba nauczyć się żyć w świecie swoich demonów... albo umrzeć. Zawsze jakaś alternatywa - ostatnimi czasy coraz bardziej kusząca. z tymże brak mi odwagi i nie jestem jeszcze wystarczająco pozbawiona nadziei.
przyjemniej jednak się żyje z takim przeświadczeniem, że jest wyjście awaryjne.
Ciekawe czy dam radę jeszcze jeden jedyny raz spróbować.
Jest plan, ostatni już, ostateczny, od którego wszystko zależy.
potem mogę poddać się całkowicie... albo dostanę nowych sił.
zobaczymy.
trzeba mieć nadzieję, nie?