Rzeźby zdobiące fontannę niedaleko pałacu we Florencji.
Choć wycieczki objazdowe nie są najbardziej relaksującą formą odpocznku wakacyjnego, ta po Włoszech, w której miałam okazję uczestniczyć, nie była tak męcząca, jak można byłoby się tego spodziewać. Nie mogę powiedzieć, iż wróciłam wypoczęta, lecz wycieńczona do granic możliwości również nie. Żądna nowych wrażeń - to zdanie najlepiej opisuje moje oczekiwania względem drugiego miesiąca wolnego od szkoły.
Jeśli mowa o retrospekcji ze zwiedzania Italii, oczy podróżujących są bombardowane praktycznie co moment coraz to piękniejszymi widokami. Ponad tysiąc zdjęć, które zrobiłam w trakcie pięciu dni odwiedzania znanych miast we Włoszech tego dowodzą. Podążanie za przewodnikem w szybkim tempie, wręcz truchcikiem nie sprzyjało podziwianiu detali architektonicznych czy zdobień fasad kościołów, lecz czas wolny w każdym z odwiedzanych, urzekających miejsc pozwalał na bliższe zapoznanie się z oglądanymi budowlami, rzeźbami czy obrazami oraz z... Lokalnymi smakołykami.
W moim odczuciu najpiękniejszym ze wszystkich zwiedzanych przez nas miast była Wenecja. Każdy zakątek, każdy ślepy zaułek był tam pełen magii i specyficznego uroku. Muszę przyznać, iż woda w kanałach nie pachniała tak odstręczająco, jak można by było przypuszczać. Florencja, choć jest stolicą Toskanii, nie przypomina zabudowaniami reszty tego słynnego, kolorowego regionu. Maraton po Muzeach Watykańskich był chyba najbardziej męczącą atrakcją podróży. Muszę przyznać jednak, że warto było przeżyć ten dzień, by ujrzeć na własne oczy freski Rafaela, płótna Jana Matejki oraz, co jest oczywiste, Kaplicę Sykstyńską. Rzym również był wspaniały. Pomimo braku możliwości wejścia do Koloseum, nie odczuwałam smutku, ze wględu na to, iż dobre parę lat temu zwiedzałam zachowany w lepszym stanie niźli koronna budowa włoska z czasów świetności Imperium Rzymskiego amfiteatr w Puli. Najbardziej zachwyciła mnie w słonecznej stolicy Italii fontanna Di Trevi (znacznie mniej kłębiące się wokół niej tłumy turystów ze wszystkich stron świata). Asyż był najmniejszym ze wszystkich odwiedzanych miast, zbudowanym z kamienia wydobywanego z okolicznej góry, położonym wśród wysokich wzgórz. Och, grzechem byłoby nie wspomnieć o wylegitymowaniu mnie i Daniela przez carabinieri (niestety, sprawdzający nas funkcjonariusz wcale nie był przystojny). Nadal nie rozumiemy również motywu, dla którego zatrzymał nas i kazał okazać dokument tożsamości. Możliwe, że wyglądamy mało wiarygodnie lub wręcz podejrzanie, udając parę nastoletnich Włochów.
W sierpniu odwiedzę Świnoujście (by tradycji stało się zadość), planowana jest również jednodniowa wycieczka do Poznania. Zaś jeszcze wcześniej Szczecin zapełni się pasjonatami żeglarstwa z wielu krajów Europy - w czasie przechadzania się po Wałach Chrobrego w trakcie trwania The Tall Ships Races mam nadzieję spotkać parę osób z klasy. Jak na razie czytam "Nad Niemnem" (jeśli przebrnę przez dwadzieścia stron dziennie, można nazwać mnie demonem prędkości), cieszę oczy i uszy uzupełnioną dyskografią Korna i... Jestem szczęśliwa.
Brace yourself, there's nothing to gain.