Wracasz. Sześć tygodni minęło jak z bicza, a ja nie wiem czy jest się z czego cieszyć.
Sześć tygodni, w których miałem tyle zrobić, tyle zmienić. Kolejny zmarnowany czas dryfowania beztrosko na fali wspomnień i złudzeń. To był jedyny moment w tym roku, by wykorzystać Twoją nieobecność, bo jutro wrócimy do tego samego.
Gdzie są te cholerne wytyczne, ja się pytam.
Co raz ciepłej, niestety.
Może plaża?
Uśmiecham się przezornie.
Usunąłem już prawie wszystko, by odlecieć tym samolotem w zapomnienie, przecinajŕc niebo.Mam nadzieję, że się już nigdy nie zobaczymy.