Wieczorem siedzę na obrotowym krześle i kręcę się bezmyślnie. Monitor, ściana, łóżko, okno. Monitor, ściana, łóżko, okno. Biorę do ręki ołówek, obracam nim w palcach, patrzę na białą kartkę.
Wystarczą dwie godziny żeby coś stworzyć.
Coś małego. Mały sen, mały ideał, małą myśl. Utrwalone w graficie jak na kliszy, jakby wydarzyło się naprawdę. Zdmuchuję z blatu strzępki gumki do mazania i uśmiecham się.
Przynajmniej tyle mogę zrobić, sama dla siebie.
Dla Nurii Monfort, którą, jak zwierzaczka, wypuszczam w różne światy, żeby za mnie żyła, za mnie zbierała doświadczenia, za mnie uśmiechała się z zażenowaniem, popełniała gafy, płakała, uciekała. Żeby przyzwyczaiła świat do faktu, że jestem.
I że wyjdę, kiedy tylko będę gotowa, dość silna, żeby nie dać się znów zabić.
Dziękuję za niedzielę, było absolutnie extra.
D'espairs Ray - Damned