Tradycyjnie, jak zawsze po obozie zacznę od końca. Wróciłam i wcale się nie cieszę. Notka będzie z serii prymitywnych w stylu "Dziękuję Kasi, że piła ze mną kawę o czwartej nad ranem", ale w końcu to photoblog.
Więc zaczynamy...
Dziękuję współlokatorkom: Magdzie, Monice D, Monice K i Uli. Za to, że tańczyłyśmy o dziwnych porach z muzyką lub bez na balkonie, w pokoju, czy na dole z wszystkimi, za to, że było nas słychać w całym domu, dosłownie w całym(:D), za to, że kibel się zapchał, za wyrozumiałość, za "Po kałużach umieć biegać...", "Havane...", "Dziewczyny tańczom!", "Zajebongo, hej!", "Spierdalaj!", "...a co to?" wrzeszczane po tysiąc razy bez końca, za oddawane mi jedzenie(ja naprawdę nie głoduje w tej Zielonej!), za wspominki, za jedzenie kisielu i picie herbaty, za przygotowanie trzech zajebongo kolacji (nawet za karę), za mówienie do mnie "Łyżka", za grę w karty, za łamanie ciszy nocnej na 1001 sposobów, za wsparcie, za klepanie w tyłek i inne fetysze oraz za wszystko o czym zapomniałam i Magdzie za karaoke;)
Naszym dwóm opiekunom: Maciejowi i Piotrowi za bezbłędne prowadzenie nas po górach i wyrozumiałość.
Mateuszowi za spędzenie ze mną na balkonie 3-4 godzin od momentu jak niebo było usiane gwiazdami do chwili, kiedy słońce całkowicie wyłoniło się znad horyzontu (stąd powyższe zdjęcie) i za rozmowę, która była mi tak bardzo potrzebna.
Kamilowi za spędzenie ze mną mojej ostatniej godziny w Zakopanym na zamulaniu(:P), za kanapkę z nutelą, za grę w kosza (niestety bez rewanżu), za popieprzenie moich włosów oraz za wymyślenie tekstu roku, z którego śmiać potrafią się tylko on, Mateusz i ja. A mianowicie: "Ale moja siostra jest naprawdę ładna!", więc tej dwójce za siedzenie w kuchni do 1 w nocy i śmianie się właśnie z takich spraw.
Pani Renacie, że była nam natchnieniem i pomogła nam wytrwać w trudnych chwilach, kiedy zdobywaliśmy Świnicę...
Oraz wszystkim (oczywiście tym, którym mogę za to podziękować) za chodzenie po górach;)