jak przesiąknięta deszczem
uderzam w tafle wody
i moge mieć cie na własność
nie pozwolić się wtopić w tłum
innych
kropel jak sopel
lodu, który mrozi do szpiku
kości i serca tak
że brakuje mi tchu
i czasem się gubię
w zmokniętych ulicach miasta
jak tularemia
zakażam sobą
nie będąc sobą
rozdwajam, roztrajam się
jak wiatr kiedy stoisz w zasięgu
mojego wzroku
przecinam włókno naskórka
tworząc nowy genom
chimery
próbując usidlić
a kończyny schną