"I pójdę na najdroższą kawę w mieście, do najpiękniejszej cukierni. będę tam siedziała taka dumna i niezależna. a potem wyjdę na te deszczowe choć ciepłe ulice, włożę w uszy słuchawki i będę delektować się moim ulubionym kawałkiem oraz uśmiechać do wszystkich przechodniów. poczuje się wolna. naprawdę wolna..."
Czas wrócić do świata żywych. Przynajmniej psychicznie.
Potrzebowałam tego wszystkiego.
Musiałam upaść na dno, by powstać ze zdwojoną siłą.
Musiałam przepłakać dwa tygodnie, zjeść kilka czekolad, wypić kilka litrów kakao.
Teraz patrzę na to wszystko zupełnie inaczej.
Zaczynam przecież nowe życie. Przede mną studia, nowe miejsce, nowi ludzie.
Znalazłam w sobie siłę, której się nie spodziewałam.
Nie sądziłam, że poradzę sobie z tym wszystkim.
Nie lubię stać w miejscu, nigdy tego nie lubiłam.
Czas iść do przodu, z nową siłą, uśmiechem i ludźmi, którzy pragną mojego szczęścia.
Przekonałam się, kto jest moim najlepszym przyjacielem, na którego zawsze mogę liczyć.
Cieszę się, że był/ jest ze mną przez cały ten czas.
Lubię dni, kiedy możemy siedzieć, rozmawiać, śmiać się i płakać z radości.
Uwielbiam, kiedy chodzimy na spacery a mój przyjaciel przytula mnie, kiedy mi zimno.
Z nim wszystko jest inne.
Ociera łzy z moich policzków i mówi mi, jaka jestem dla niego ważna.
Zauważa we mnie to, o czym ja dawno zapomniałam.
To chyba dzięki niemu odkrywam siebie.
To, że zostałam sama, nie oznacza, że jestem samotna.
Było ciężko, ale kto jeśli nie ja ma sobie poradzić z problemami?
Szukam swojego spełnienia i szczęścia.
Mam nadzieję, że będę potrafiła cieszyć się każdym nowym dniem, tak jak on mnie tego uczy.
Już niedługo... wierzę w to :)
W tym miejscu pragnę także podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do poprawy mojego stanu psychicznego. Dziękuję Wam, bardzo.