Dziś znów u niej jestem. Płakała przez 3 godziny.
Podczas spaceru po lesie usiadła na jakimś pieniu,
podciągnęła nogi pod brodę i schowała twarz w dłoniach.
Nie wygląda najlepiej, znów zapomniała o obiedzie.
Martwię się o nią.
Widzę, że cierpi, a niewiele mogę zrobić.
Nie chciałem patrzeć jak po raz kolejny traci oddech i walczy z bólem.
Nie chciałem, a jednak nie mogę odejść.
Anioł Stróż nigdy nie odchodzi...