photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 26 WRZEŚNIA 2012

Bez wyjścia

Ostatni tydzień był pod hasłem "na wariackich papierach". Miałam kupę roboty w związku z weselem, do tego praca i praktyki.

Jak tylko postawiłam nogę w domu w czwartek wieczorem, Ania podzieliła się ze mną radosną nowiną: że w piątek mam wpisane w pracy od 11 do 21, gdzie miałam już 2 tygodnie wcześniej umówione wolne i muszę jechać do Wrocławia, by pomóc w przygotowywaniu wspomnianego wesela. Krew się we mnie zagotowała jak usłyszałam "masz wpisane na czerwono, widać z kilometra". Mimo, że było po 22, ubrałam się i wypadłam z domu. W drodze obmyślałam strategię opierniczu i ewentualne złożenie wypowiedzenia, jednak stwierdziłam że to chyba kolejna diabelska żal-zagrywka i zrobię mu na przekór. Weszłam na zaplecze, i rzeczywiście jest. Poinformowałam kierownika zmiany nocnej, by uprzedził, że mnie nie będzie i wyszłam.

Na drugi dzień, pod prysznicem. Woda się leje, jest mydło. I słyszę nagle z pokoju: "Aniaaaaaaa telefoooon!". Pytam więc kulturalnie: "KTOOOOO?!?!?" i słyszę na to "Gosiaaa z pracy!!!!". Wypadam czym prędzej z prysznica, porwawszy tylko ręcznik, ażeby nie zgorszyć współlokatorek. Nie zdążam odebrać, więc oddzwaniam. Odbiera kierownik porannej zmiany, więc proszę do telefonu Gosię. Słyszę: "A co chcesz ją opierniczyć?" Ze zdziwieniem więc odpowiadam, że nie. Po trzaskach i szumach domyślam się, że słuchawka jest przekazywana. Nie zdążam powiedzieć więcej niż "halo", bo słyszę salwę przeprosin i wyjaśnień. Okazało się, że wcale nie muszę przychodzić do pracy.

Morał z tej historii: nie dajcie się manipulować, zastraszyć i podnieść ciśnienia. Bo w każdym położeniu jesteś zwycięzcą.

 

"Jeżeli Bóg z nami, to któż przeciwko nam?"

List do Rzymian 8;31

 

Imprezka, mimo wszystkim przeciwnościom, udała się w 1000000%. Bawiłam się świetnie, pomimo tego, że w przeciągu poprzedzających 72 godzin spałam może 8. I cieszę się, bo mój weselny partner okazał się tak wyluzowany, że i mnie się to udzieliło i nawet tańczenie w parze, którego nie cierpię, było całkiem spoko :) Po powrocie do domu, okazało się, że moja mama jest na imprezie, a moja siostra u koleżanki (nie miałam klucza). Toteż o 2:30 szłam przez pół miasta po wspomniany klucz, czego efekty cierpię do teraz (ordynarne przeziębienie mnie dopadło). Żeby było śmieszniej, na drugi dzień znalazłam klucz w torebce, czyli nie musiałam wcale nigdzie iść. Dobra rada: nie wrzucaj wszystkiego co popadnie do torby "bo jest duża i się zmieści".

 

Praktyki też mnie zaskakują. W poniedziałek z biegu prowadziłam zajęcia "bo już widziałyście jak to robię, to jest ten sam temat. To która?". Podoba mi się takie stopniowe wprowadzanie. I chyba przekonuję się do roli pedagoga jako mojej ewentualnej przyszłości. Jak to mówią: nie taki diabeł straszny, jak go malują.

 

Jutro chyba pójdę po pierwsze w moim życiu L4, bo już nie daję rady. Mam nadzieję, że nie wylecę :)

Info

Tylko obserwowani przez użytkownika miriathephantom
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o miriathephantom


Inni zdjęcia: Wycieczkowa ekipa elmar4 / 7 / 25 xheroineemogirlx:) nacka89cwaDla Ciebie staranniemilczysz;) patki91gdJa patki91gd*** staranniemilczysz*** staranniemilczyszW kociej kawiarni ... halinam*** staranniemilczysz