nie wiem co się ze mną dzieje .
chodze jakaś taka ciągle przybita .
nikt i nic jakoś mi humoru nie poprawia .
przyjeżdża Szymek , jest lekka poprawa ,
ale przecież on w końcu musi pojechać ...
i znowu jest to samo , że nawet nie wiem co ze sobą zrobic .
jeżeli wg mam ochote coś zrobić .
w szkole wszystko mnie wkurwia .
wszystko i wszyscy , popierdoleni fałszywcy .
jak widze to wszystko co się dzieje ...
dobra szkoda gadać .
siemanko ;)
Nic nie cieszy tak jak kiedyś. Czy dlatego,że nic nie może sie równać z tamtą chwilą? A może to ja zatraciłam gdzieś umiejętność czerpania radości z życia. Beztroskie życie to absurd. Zalożenie bycia szczęśliwą utknęło gdzieś po drodze i nigdy nie dotarło na miejsce. Gdy dlugo i często czegoś używamy,z czegoś korzystamy to w końcu nam to powszednieje.Długie codzienne kąpiele nie relaksują jak dawniej. Traktuje je nie jak przywilej tylko jak prawo. Tak samo Ty w codziennym biegu i gonitwie zapomniałeś że o związek nie należy przestawać dbać. Traktujesz go jak coś oczywistego. Pamiętasz jak kiedyś na każdym kroku podkreślałeś jego wyjątkowość? Oddalamy się od siebie mimo,że desperacko i kurczowo trzymamy się za ręce. Nie przerywajmy tego połączenia. Bez siebie zostaniemy wystawieni na próbę,której oczywiście nie podołamy.