Pamiętam jak w styczniu tego roku przy okazji urodzin Marty stwierdziłam, że do moich urodzin jeszcze cholernie daleko i, rzecz jasna, poprawiało mi to nastrój Dodatkowo byl to czas podejmowania decyzji o studiach, przyszłości, co oddalało cheć nadejścia osiemnastych urodzin.
Niestety mamy 13. grudnia, a co za tym idzie, za 5 dni niechciany dzień osiemnastych urodzin. Od dawna nie miałam okazji umieszczać tu swych przemysleń, przydałoby się zatem najogólniej opisać cóż się dzieje:
-za 5 miesięcy zdaję maturę, ogólnie niespecjalnie sie tym przejmuję, gdyż nie powinnam mieć z nią problemów. Obawiam sie jedynie, że udzieli mi się wszechpanujące podniecenie przedmaturalne.
-za 5 dni kończę 18 lat, choć staram się bronić przed dorosłością czym tylko mogę, niestety, 18. grudnia i godzina 17.15 zbliżają się wielkimi krokami.
-mam małe rozdwojenie jaźni, które momentami doprowadza mnie do skrajnego wyczerpania emocjonalnego, przypominajac dodatkowo, że przydałoby się wreszcie zreflektować.
-a... przytyłam pięć kilo, i wciąż z utęsknieniem patrzę na swoje zdjęcie z wakacji.
-za miesiąc mam studniówkę, której tez dziwnym trafem nie wyczekuję.
-będę ciocią za jakieś 8 miesięcy:)
i to byłby taki mega skrót, swoją drogą, zaczęłam nadużywać słowa "mega", ciekawe dlaczego....:*
Najchętniej teleportowałabym się gdzieś daleko stąd, do krainy białych kuleczek i małych dziewczynek.
Ale jak to powiedział mój tata:
"Angelika, stajesz się kobietą, tylko pamiętaj- becikowe oddajesz rodzicom" xD