Kiwał do mnie dłonią z wystawy sklepowej. O ile mnie pamięc nie myli, stoi tam do dziś, albo stał do niedawna. Niewykorzystany pomysł na fotografię dla przyjaciółki, zapomniana myśl, złamane skrzydła, wytarty brokat i kurz. Po lampkach mrugających na świątecznej wystawie zostało już tylko wspomnienie. Tak samo, jak po więzi z adresatką gestu anioła utrwalonego w formacie jpg.
Nie wszystko jednak jeden kicz, niejmy nadzieję... ile z tego zostanie prócz fotografii? Czas pokaże.
(Krótka przerwa w dodawaniu nowych historyjek. Wkraczam na zbyt osobiste tematy, za bardzo się odsłaniam. Muszę poczekać, aż hitynowa osłonka na powrót stwardnieje i będzie chronić dostępu do mojej głowy i mojego serca.)