Jestem zmęczona. Od poniedziałku do niedzieli jestem padnięta.
Potrzebuję snu. I relaksu. I zdecydowanie mniejszej ilości debili na co dzień.
Nie wiem już co jest mniejszym złem, mycie okien cały dzień czy przebywanie
w towarzystwie niżu intelektualnego, którego poziom załamałby nawet
moich znajomych gimbusów z poprzednich lat.
Ale, czego się nie robi żeby spełnić marzenie?