Zastanawiam się nad wyidealizowanym romantycznym hołdem zdolności przeciwstawienia się oraz działania jednostki podług tłumu i przeciwności. Przecież to jest nierealne, to jak jakieś surrealistyczne obrazy, niby są, niby coś tam komuś mówią, ale tak na prawde to tylko nieregularne kształty z kolorami pokazujące labirynt i zagmatwanie, które nie wnosi nic do naszego życia. W życiu nie ma samotności, w życiu jednostka nie jest ideałem, a każdy dąży właśnie do niego.
Spytacie czym w takim razie jest ideał ? Patrząc pod względem choćby przyrodniczym, czyli tak jak to się naturalnie dzieje w tym naszym szalonym świecie, to jednostka jest jakby to powiedzieć... utopijna. Niby chcielibyśmy w pewnych chwilach życia być sami, mieć wszystko gdzieś, chodzić własnymi ścieżkami, wyznaczać sobie samemu los i radzić sobie z problemami. Ale nawet jeśli jest ktoś kto to czyta i twiedzi, że on tak ma, to nie zgodze się z nim. Weź pod uwagę czlowieku całość Twojego życiowego dorobku, nie raz prosiłeś, nie raz podążałeś, nie raz się zamartwiałeś. A grupa ? Na krótką mete grupa mogłaby zostać ideałem. W końcu razem wygrywamy wojny, razem się jednoczymy i razem przeżywamy tragedie czy też pomagamy osobom poszkodowanym. Ale w grupie (czy też jakby to można nazwać idąc dalej - społeczności) można przeżyć tylko krótkotrwałe epizody mające na celu wywarcie jakiegoś zdania na kimś. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ludzie zaczną do siebie się przyzwyczajać i znowu przychodzi do konfliktów i odmiennych poglądów. Spowodowane jest to jakby nie było wielką różnorodnością w grupie. W rezultacie wychodzi na to że ideałem jest para. W parze można przeżyć bardzo długo, bo pary się uzupełniają ! Popatrzcie, ludzie łączą się w pary, elektrony łączą się w pary, nawet zwierzęta się łączą w pary czy dajmy na to zawsze mamy pare rękawiczek czy butów. Jedno uzupełnia drugie !
Prawdą jest, że jednostka potrafi się zbuntować, potrafi zapoczątkować zmiany, i to zmiany nie tak bardzo krótkotrwałe, ale na tyle silne i zapadające w pamięć, że gotowe są stać się tradycją. Ale nikt nie wygra sam, bez chociażby współpracy innych, nie mówiąc o daleko idącej w czysto altruistycznym znaczeniu pomocy.
Z resztą w dzisiejszym świecie jednostka nie ma nic do powiedzenia. Liczy się siła przebicia a tą mają Ci którzy mają pieniądze. Smutne - prawdziwe.
Doszedłem do wniosku, że nikt mnie nie zrozumie. Choćbyście mnie znali nie wiem jak długo.
Gubie się, i jest coraz gorzej, ale z odwagą stawie czoła mojemu wrogowi - trudnej chwili.
Choćbyś umiał tańczyć nie wiem jak dobrze, choćbyś miał dusze ze złota, choćbyś pomagał ile możesz, choćbyś uśmiechał się szeroko, to jeśli nie wyglądasz - nic nie znaczysz.
Człowiek na tym zdjęciu - Jan Góra, to w sumie ktoś kogo trzeba podziwiać. Nie wywyższać, nie brać go wyżej niż Boga jak to się ostatnio przyjmuje w mniemaniu wielkiej rzeszy fanek o. Rydzyka. Ludzie mogą mówić co chcą na jego temat, nikt nie jest idealny, ale on sprawił, że jednego dnia, w jednym miejscu, wielu ludzi i to z odległych miejsc potrafi stanąć na przeciwko siebie, i bez problemów zrobić znak krzyża, chwalić Boga i krzyczeć na jego cześć !
(fot. B. Młodzińska)