Cholera, nie wiem co myśleć. Jeszcze niedawno rządałem sam od siebie zmian, i tak też zrobiłem, wyegzekwowałem to od siebie. A teraz ? Mam tak ciężki mętlik w głowie, taką papkę z mózgu, że sam nie wiem co robić. Pierw się wszystko zaczęło walić, w sumie największy wstrząs w moim życiu, potem wstałem na nogi (a może raczej wygramoliłem się), może po dwóch miesiącach i teraz stojąc jeszcze na nich, czuje jak ktoś cały czas próbuje mnie za te nogi ciągnąć i przewrócić. I co robie ? Stoje i czekam co sie stanie dalej.
Nie wiem czy z tej roboty uciekać jak najdalej, szukać czegoś innego czy zostać. Nie wiem czy uciec ze studiów i pierdolnąć to wszystko w kąt, wziąć pare złotych i uciec gdziekolwiek, po prostu zacząć podróżować. Cholera w tym wszystkim jestem sam. W sumie norma, bo nauczyłem się polegać tylko na sobie, jeśli komuś czegoś nie powiesz, druga osoba się i tak Ciebie o to nie spyta.
Ciągnie mnie narazie tylko w jedno miejsce, w które jeśli bym pojechał, i tak bym nic nie osiągnął. Nie chodzi w tym wszystkim o pewność siebie, ale o niewiedzę, nie moc...
Nikt nie mówił że będzie łatwo...
"The only easy day, was yeasterday"