robiłam to ostatnim razem, kiedy wychodził Księżyc w Nowiu, zrobię to również teraz. Zwyczajowo po dokładnym przesłuchaniu OST do najświeższej ekranizacji sagi o wampirach opowiadam, recenzuję, zachęcam i ostrzegam przed niektórymi gniotami na tej składance.
Lista utworów:
1. Metric- Eclipse (All Yours)
po tytule spodziewałam się czegoś innego. Jednak żywość i jednocześnie lekkie wrażenie przydymienia wcale nie przekreślają tego kawałka. Tylko głos tej kobiety jest trochę przereklamowany - teraz wszystie chcą mieć taki 'charakterystyczny' głos.
2. Muse- Neutron Star Collision (Love Is Forever)
pierwszy utwór z tej składanki, który usłyszałam - w radiu. Absolutnie nowatorski, nie-musowy, w zupełnie innym, chociaż wciąż alternatywnym brzmieniu. Dobry, ale zapewne szybko się znudzi. Jak wszystkie tego typu kawałki.
3. The Bravery- Ours
początek szczerze mnie przeraźił i zaczęłam się zastanawiać, czy nadal chcę tego słuchać. Jednak przeogłam się i wrażenie jest co najmniej na plus. szkoda tylko, że brzmi jak White Lies. Nie lubię odgrzewanych styłow.
4. Florence and The Machine- Heavy In Your Arms
Głos Florence Welch jest absolutnie nietuzinkowy, podkreślam to przy każdej okazji. Jednak to nie wystarczy do zaaprobowania tego utworu. Nie wiem dlaczego, ale przywołuje mi na myśl takie jasne, mdłe błoto. Tylko w refrenie się coś dzieje. Perkusja trafiona.
5. Sia- My Love
w każdym, dosłownie każdym soundtracku (czyli w dwóch pozostałych) musi znleźć się taki utwór. Zmierzch - "Eyes on fire", które mnie nie urzekło w żadnym stopniu i "Satelite Heart", które już jakoś na mnie wpłynęło. Może to jest jakiś kanon, schemat, o którym niewiem. Możliwe, że przyjęło się, iż tak ma brzmieć chwytająca za serce i inne narząde wewnętrzne wampirza melodia. Do mnie jakoś nie przemawia - najprawdpopodobniej moje gusta nie potrafią dostosować się do klimatu.
6. Fanfarlo- Atlas
gitarowo-akustyczne brzmienia a'la "Velvet Hour", jednak na tej piosence nie zawiodłam się tak, jak na jej poprzedniku. Miło się słucha, chociaż ten początek z chrząkaniem (możliwe, że to jakiś instrument smyczkowy) jest zbędne.
7. The Black Keys- Chop And Change
Skoro już dopasowujemy i porównujemy do poprzednich ścieżek dźwiękowych, ta zakolegowałaby się z.... no właśnie. Takiego smętu połączonego z elektrodudnieniem jeszcze nie było. Może "Friends" Band of Skulls, ale jednak chyba nie. Za smętne.
8. The Dead Weather- Rolling In On A Burning Tire
*buja się na boki, pali sziszę i joł na wszystko* Kawałek dobry na blessin' chillout we własnym towarzystwie. Brzmienia, które nie kaleczą mojego ucha, jednak do "Possibillity" się nie umywają. sorki.
9. Beck and Bat For Lashes- Lets Get Lost
mieszane uczucia.
10. Vampire Weekend- Jonathan Low
Jeśli tak brzmi weekend z wampirami, to ja dziękuję. Ogólnie kawałek nie jest zły, ale się zawiodłam. Nie tak powinien się nazywać, kurna no!
11. UNKLE- With You In My Head (feat The Black Angels)
Słucham i nie mogę uwierzyć. Strzeżcie się - to wciąga, hipnotyzuje, mami i manipuluje. Czarne Anioły powracają do łask.
12. Eastern Conference Champions- A Million Miles An Hour
Długie nazwy zazwyczaj kojarzą mi się z jakimiś podniosłymi utworami w stylu The Airborne Toxic Eevnt - Sometime Around Midnight, ale ten kwałek brzmi jak nowy Gawliński. Tak samo balansuje pomiędzy piekłem, a jakąś lodowatą czasoprzestrzenią. Jak w Czarodziejce z Księżyca.
13. Band of Horses- Life On Earth
Słodkie. jarzące się tealighty, płatki róż, śnieżek za oknem i trzask drewna w kominku., Ach, jak romantiko.
14. Cee-Lo- What Part Of Forever
Pogwizdywania przywiodły mi na myśl "Wind of change", ale szybko zmieniłam zdanie. można potupać nóżką, a jak nie chce się potupać, to można po prostu posłuchać. Też dobrze .
15. Howard Shore- Jacobs Theme
Jacob. Smutny Jacob.