Popadłam w jesienną monotonię. Każdego dnia to samo. W kółko, w kółko. Wstać, jeść, uczelnia, jeść, uczelnia, jeść, spać, wstać, jeść, uczelnia, jeść, uczelnia, jeść, spać... Gdzie tu czas, żeby żyć? Jakoś tak normalnie, po prostu... Przecież nie wymagam cudów od tego świata, tylko chwilki spokoju, kiedy mogłabym spokojnie posiedzieć, zrelaksować, poczytać jakąś dobrą książkę albo po prostu poleżeć trochę w ciszy, nie myśląc o niczym. Niestety nawet jeśli bym chciała poleżeć przez chwile kompletnie wyłączając myślenie, to niestety nie potrafię. Im ciemniej na dworze, tym myśli kłębią mi się bardziej. Może na to wpływa pogoda, a może jestem po prostu tak zaprogramowana, że gdy nadchodzi jesień, wtedy coś tam mi się przestawia nie tak, jak powinno. A może to po prostu zwykła jesienna depresja, kryzysowy czas, który dopada każdego, tylko nie każdy potrafi się do tego przyznać nawet chociażby przed samym sobą. Zbyt dużo roboty, zbyt mało czasu, zbyt mało snu... Ale cóż, obok tej monotonii też trzeba mieć jakieś życie. Więc albo żyj albo się wysypiaj? Gdzie tu logika.
I don't wanna close my eyes
I don't wanna fall asleep
'cause I'd miss you, baby
and I don't wanna miss a thing