Byłam wczoraj w stajni. Jak tylko przyjechałam poszłam się przebrać, potem po konia. Wzięłam chleb na zachętę, no bo przecież sama za nic nie podejdzie. Kantar uwiąz i idziemy. Daleko nie stała, zawołałam raz, drugi, trzeci... ojej usłyszała. Spojrzała się na mnie jak na debilkę: " Coo? Masz coś dla mnie? Nie? Mam podejść? Chyba śnisz.". Kolejna próba, wołam, wołam... i woow. Podeszła.
- O cześć Pani Koniu !
- Masz coś dla mnie?
- No, masz.
- Dobra, to możemy iść, ale masz mi coś jeszcze dać.
Założe się, że tak wyglądała by nasza rozmowa. Poszła za mną do wyjścia, do stajni, nawet spokojnie stała przy czyszczeniu (wow). Chwila TTouch a potem na wybieg. Kółko stępa w jedną, w drugą stronę i kłus. Półparady, próby zabrania... aż w końcu wykazała chęć współpracy, och, kochana. No to w nagrodę stęp, w stępie to samo. Znów kłus, połparady, zebranie (ach) prawie i galop. Raz na złą nogę, ale potem już idealnie. Odpoczytnek, galop na drugą nogę i stępowanie końcowe. Ogólnie była grzeczna i chętna do pracy, współpracy.
Kochana ; DD, a na zdjęciu to nie ona...
Tylko obserwowani przez użytkownika megenkowa
mogą komentować na tym fotoblogu.