"I wrócę w tamto lato jak łączyła nas chemia.
Przypomnę sobie jak to było, jak mi było spoko,
mieliśmy wierzyć drzewom, a się wierzyło obłokom.
Się było hen wysoko, a spadało się pięknie,
szkoda tylko, że nie było stać nas na więcej.
Daje sobie trochę czasu,
Nie chce dłużej gnać bez tchu.
Moje cztery ściany w bloku, spokój
Czekam aż opadnie popiół.
Gdy opadnie popiół,
tylko przetrę stół.
W środku wojny, krwi i potu
nic więcej, już więcej nie zetnie mnie z nóg."
bez dramatyzowania, chociaż raz.