przepis na szczęście?
radość z małych gestów, docenianie tego, co mamy, zamiast użalania. stapanie po malutkich, złotych kamyczkach na rwącej rzece nienawiści. aby utrzymać rownowagę, należy ugiąć nogi w kolanach i spiąć mięśnie kręgosłupa i brzucha. aczkolwiek Ci, którzy prawdziwie są szczęśliwi, nie potrzebują ryzykować upadku. brzeg sam przyjdzie, tylko we właściwym czasie. czy więc warto poszukiwać szczęścia? i czy szczęście nie jest zbyt rozległym i słabo-definiowalnym określeniem? Czy więc przez dąrzenie do celu możemy jednocześnie kreślić na wodzie swoją drogę? Osiąganie życiowych celów (o ile takowe mamy) jest niewiarygodnie trudnym przedsięwzięciem. pełne porażek i niepowodzeń..
a teraz mam ochotę jebnąć, palnąć w łeb, alboz orbić coś głupiego. czemu nei wszyscy ludzie potrafią dzielić i podzielać cudze szczęście..?