Pierwsza doba szybko nam minęła. Opowiadałyśmy sobie różne historie. Dowiedziałam się, że Sara ma szesnaście lat i pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego. Od razu zaczęłyśmy się sprzeczać, która dróżyna jest lepsza - Stal Gorzów czy Falubaz Zielona z mojego rodzinnego miasta. Sonia ma dziewiętnaście lat, a Marlena osiemnaście. Ja powiedziałam, że mam siedemnaście. Następnego dnia wrócił Marek z czterema nowymi dziewczynami. Kilka godzin po nim, Rudy przyprowadzając trzy. Kazali nam wszystkim stanąć pod ścianą.
- Sonia, Marlena idźci na materace.
Po tych słowach do Marka dołączył Rudy. Przez chwilę szeptali między sobą, pokazując na każdą stojącą pod ścianą dziewczynę palcem. Stałam tak i czułam się osaczona, nie wiedziałam, co się dzieje. Gdy zaczęli nas rozdzielać, intuicyjnie wyczułam, co się stanie.
Wyszliśmy z baraku. Przed drzwiami stały dwa takie same busy. Razem z jakimiś trzema "nowymi" wsiadłam do jednego z nich. Sara i pozostałe do drugiego. W środku zostałyśmy związane i zakneblowane. Tak jak poprzedno nie wiedziałam, gdzie skończy się ta podróż.
Tym razem jechaliśmy dłużej. Gdy po kilku godzinach wyjrzałam przez okno, zobaczyłam wiatraki takie jak w Niemczech. Myślałam, że się zatrzymamy. Jednak na nadziei się skończyło. Jechaliśmy dalej. Zasnęłam. Zostałam obudzona przed jakimś domem.
Wysiadłyśmy. Był środek nocy. Wokół był tylko las. Marek z Rudym wprowadzili nas do budynku. Dalej związane i zakneblowane usiadłyśmy na krzesłach, w czymś co było rodzajem poczekalni. Po jakichś dziesięciu minutach przyszedł przystojny blondy.
- Weźmiemy tę, tę, i tamtą. - powiedział wskazując na mnie i jakieś dwie dziewczyny. - Teraz chcą tylko takie. - Dokończył.
Wszystkie byłyśmy podobnej budowy. Filigranowa sylwetka, ciemne włosy i oczy. Jedna miała wąskie usta i mały nos. Druga pełną dolną wargę i duży nos. Ja natomiast pełne usta i drobny nosek. Nie trzeba było długo się zastanawiać, żeby domyśleć się, w jakim celu nas tu przywieźli.