Wszystko się odwróciło. Moje guru stało się moim wrogiem. Sala nr. 11 miejsce zakazane. Dom miejsce do którego wracać nie chcę.
Spokój zastąpił chaos. Plany znikły jak mydlana bańka. Przyszłość zastąpiła teraźniejszość. Marzenia zawieszone czekają na lepsze dni
Zaciskam szalik na szyi. Owijam się w ciepły sweter. Idę w zimnie, w deszczu, w wietrze. Do Sko, do Krochmala, by nie siedzieć tutaj.
Karmacoma