Oj długo nie pisałem, oj długo. Brak czasu niestety nie pozwalał usiąść i zastanowić się spokojnie nad wyborem odpowiednich fotek. Mamy jednak świąteczną przerwę i nadszedł czas by nadrobić zaległości.
Na zdjęciu widzicie mnie w towarzystwie dwóch moich przyjaciół. Moglibyście uznać, że przesadzam, mówiąc o kimś kogo znam zaledwie od czterech miesięcy i dzielę z nim pokój wyłącznie przez pięć dni w tygodniu, ale ja wiem co mówię. Rzadko można spotkać na swojej drodze ludzi takich jak ta dwójka więc pozwolę sobie ich opisać.
Chłopak po mojej lewej to Mateusz zwany przez społeczność internatu Mośkiem. Rzadko widzi się ludzi posiadających taką determinację w dążeniu do celu. Jest biegaczem i niemal każdą wolną chwilę poświęca na swoją pasję. Trenuje codziennie, jeśli nie w klubie, którego jest członkiem, to na własną rękę. Jest przy tym bardzo otwartą i ciepłą osobą. Wierzę, że zajdzie(a raczej zabiegnie) w życiu bardzo daleko. Cenię go za szczerość, aż do bólu, determinację w dążeniu do obranego celu i to, że jest jaki jest i nie tańczy jak mu ludzie zagrają.
Z kolei pan po mojej prawicy to Łukasz, który ma chyba najwięcej nicków w całym internacie. Maturzyści nadali mu ksywkę Bajtek, ta jednak została szybko zastąpiona przez przezwisko Tybet(no i trochę maczałem w tym palce) jednak i ta została zamieniona na inną i od drugiego imienia zaczęliśmy nazywać go po prostu Wacek, chociaż on sam używa jeszcze ksywy Wysek. Jak sam mówi jest pacyfistą, jednak przy tym interesuje się militariami i jego ulubione zajęcie to hasanie z wykrywaczem po miejscach gdzie można tylko coś znaleźć, a ma już tego pokaźną kolekcję Uwielbia muzykę Nightwisha i innych kapel tego typu. Nie lubi polityków i jak najbardziej lubi ich ośmieszać. Lubi spontony Tomasza Olbratowskiego bo on też kręci bekę z polityków. Łukasz potrafi wnieść pozytywną energię i rozbawić nawet największego ponuraka-za to go cenię.
W naszym pokoju jest jeszcze trzecia postać, pozostanie ona jednak wraz z moją opinią o niej owiana mgłą tajemnicy, z resztą na własne życzenie. Zdradzę trylko ze nasz tak zwany czwarty do brydża ma na imię Karol.
Co zaś się tyczy opisanej wyżej dwójki to jest jeszcze coś, co cenię w nich obu najbardziej chyba ze wszystkiego. Potrafią mnie wesprzeć nawet wtedy kiedy wydaje mi się, że nic nie ma sensu i podbudować mnie na duchu nawet kiedy wszystko się wali. Obaj to otwarte, i ciepłe osoby, na które zawsze mogę liczyć i które akceptują mnie takim jakim jestem, dając mi nie raz pozytywną energię i mobilizując do działania. Zawsze mogę z nimi szczerze pogadać o tym co mnie trapi, a oni starają sie pomóc jak umieją najlepiej. I chociaż jak wszędzie czasem bywają złe chwile, wiem, że to tylko chwile. Cieszę sie, że przyszło mi z nimi mieszkać. Chłopaki dzięki, że jesteście:[luzak]