photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 KWIETNIA 2016

W wilczej paszczy.

Prolog:

Nie sądziłam, że jeszcze będę tu cokolwiek pisać. Z perspektywy czasu wiele się zmieniło. Ile to już minęło? Rok? Mam wrażenie, że znacznie dłużej.

Blog ma nazwę "never give up" - wielu może się więc domyślić, czemu przestałam tu zaglądać. Poddałam się.

Stało się w wakacje 2015 - po kilku miesiącach trzymania musztry, zarzucenia odchudzania, kompulsywnych zachowań i obsesyjnej kontoli - pękłam. Nie jestem do końca pewna, co miało na to decydujący wpływ, ale wiem jedno - nie potrafiłam pogodzić się ze swoim wyglądem. Mimo, że nadwagi nie miałam, nawet nieco mi brakowało do sakramenckiego BMI 18 - widziałam wystający brzuch, grube uda, szerokie biodra. I WIELKĄ twarz, której nie znoszę do tej pory, mimo że jest mnie jakieś 7 kg mniej. Cóż, dziękuję życzliwym, którzy lubili - i lubią nadal - "komplementować" tą dla mnie problematyczną część ciała. Dziękuję, serio, pomaga jak cholera. Oczywiście to sarkazm.

No i się zaczęło - stopniowe ograniczanie energii, krótko mówiąc - jedzenie mniej i mniej. No, może nie do końca jednak - tu właśnie zbliżam się do tematu głównego. Do bulimii.

 

Na tym etapie - hejterzy, mam was w dupie głęboko i szeroko. Myślcie co chcecie, piszcie, co chcecie - ja i tak będę kontynuować to, co dziś zaczynam. :) Wolny kraj, można wyrażać swoje zdanie, ale warto zadbać o jakieś minimum kultury i poziom dyskusji - to świadczy o Tobie, i twojej inteligencji, tudzież jej braku. Ameno!

 

Bulimia/wilczy głód.

 

Więc co mnie do tego doprowadziło? Głodówki, długie, wieloletnie odmawianie sobie dosłownie każdej rzeczy, na którą, z ręką na sercu muszę przyznać, miałam niesamowitą chęć. Anoreksja, nie jest brakiem apetytu, nie i nie. Osoba chora ma chęć na jedzenie, a przy tym blokadę, by faktycznie sobie na nie pozwolić, blokadę zbudowaną ze strachu przed utyciem. Tycie = utrata kontroli nad ciałem, w naszym myśleniu - nad swoim życiem. Wstręt do siebie, że się zawiodło siebie - priorytetem w anoreksji jest utrata wagi. Im waga niższa - tym jesteś silniejsza wewnętrznie, tym większą kontrolę sprawujesz nad sobą. Jeśli masz kontrolę nad sobą - możesz wszystko! Tak to wygląda. W dużym skrócie.

 

Co ma do tego bulimia? A no ma dużo. Otóż po jakimś czasie psychika wysiada totalnie. Następuje zmęczenie ciągłym odmawianiem sobie, jakby nie patrzeć, przyjemności z jedzenia. Ciało również ma dosyć. Organizm krzyczy, błaga o jakąkolwiek porcję żywności, jest głodny, zmęczony. No i w końcu następuje przełom - poddajemy się temu. Ot, instynkt samozachowawczy. Są osoby, które na tym etapie dążą do zdrowia, jedzą, zaczynają dostrzegać, że jedzenie im służy, dochodzą do pewnej równowagi. Ale są takie, które nadal chciałyby kombinować. No bo co - zjadłam, pozwoliłam sobie, na pewno przytyję. Pojawiają się wyrzuty sumienia, lęk, żal do siebie. I tu rodzi się "cudowny" pomysł - pozbyć się tego. Jak? Mówiąc wprost - rzygając.

Ten sposób okazał się fenomenalny. Szybko bowiem odkryłam, że mogę, W KOŃCU, mogę jeść, a przy tym nie tyć! Mogę poczuć smak jedzenia, i to bez żadnych ograniczeń, nareszcie, hulaj dusza, piekła nie ma! Wystarczy jednynie odrobina sprytu i wiedzy, by nie ponieść konsekwencji jedzenia, tudzież, po czasie - obżerania się przez wielkie O. Zwrócić. Oczywiście poszłam o krok dalej, bowiem, jakby ktoś nie wiedział, jestem studentką dietetyki (o ironio), i mam już pewną wiedzę na temat fizjologii ludzkiej, na temat trawienia składników odżywczych, więc wprytna chora ja, wiedziała doskonale, co jeść, w jakiej kolejności, by oszukać organizm już na etapie początkowego trawienia. Nie podzielę się tą wiedzą, bo mam obawy, że wpis mogą czytać osoby zaburzone pod tym względem, co ja, i nie daj Boże  - skorzystają z tej wiedzy w zły sposób. Choć wiadomo, dla chcącego nic trudnego. Ehh...

 

Co mogę dodać? I tak rozpisałam się niesamowicie, mogłabym pisać wciąż i wciąż, i zapewne będę jeszcze wiele pisać. Wracam do prowadzenia bloga. Dla siebie, i innych - przede wszystkim grupy fantastycznych dziewczyn, które poznałam, i to dla Was, kochane wilczyce, dedykuję tą notatkę <3 Ale też dla osob, które znają mój problem - dziękuję im za to, że mimo wszystko, nadal są przy mnie, rozmawiają, dają OGROMNE wsparcie. Dzięki Wam dziś jestem "czysta" czwarty dzień, i zdobyłam się na napisanie tego, co widać powyżej. I nawet wstawienia zdjęcia ;))

 

Podziękowania

 

Dziękuję trzem fantastycznym osobom z mojej uczelni - Justynie, Michasi, a przede wszystkim Przemkowi! :) Dziękuję mojej kochanej przyjaciółce Werce, masz szczególne miejsce w moim sercu <3 Dziękuję Anuli Gruszczyńskiej, bez której nie byłabym tam, gdzie jestem. :) Dziękuję Tobie, Maju, za to, że trzymasz dziś za mnie kciuki :* A ja dziś wspieram Ciebie, Kasiu kochana, będę z Tobą duchowo <3 

I dziękuję tym, co dotrwali do końca postu! Dziękuję, że nadal żyję, mimo wszystko, mimo że głupia jestem, i niewdzięczna. Ale dziś jestem wdzięczna całemu światu!

Komentarze

reallymylife Marzenka! Cieszę, się, że wróciłaś, co jakiś czas zaglądałam na Twojego bloga i już się martwiłam gdzie Cię wywiało! :c
Witaj wśród żywych! Trzymaj się cieplutko, miłego wieczorku! ;*
05/04/2016 18:16:27
Photoblog.PRO wswieciezdjec ładne
05/04/2016 13:13:30
rosolwglanie Ameno !:**
04/04/2016 20:11:05

Informacje o marzenka21


Inni zdjęcia: Patrz pod nogi bluebird111548 akcentovaNA DOBRANOC :) halinamRekina śpiew bluebird11Z tortem patrusia1991gdZ Klusią:* patrusia1991gd27 / 07 / 25 xheroineemogirlxDba o kręgosłup. ezekh114Raport wiosenny. ezekh114Prawie Krynica. ezekh114